Agnieszka tylko mnie wyminęła, nawet na mnie nie spoglądając. Ja poszedłem do salonu i położyłem się na kanapie.
Po parunastu minutach usłyszałem stukot kółek walizki po płytkach podłogowych oraz obcasy kobiety.
-Zamówisz mi taksówkę? - spytała zachrypniętym głosem.
-Zamówię - powiedziałem niechętnie i wziąłem telefon. Jak prosiła zamówiłem taksówkę. Wstałem z kanapy i skierowałem się w Jej stronę. Spojrzała na mnie zimno. - Będzie za 5 minut pod klatką.
-Nie musisz mnie odprowadzać, trafię sama - rzuciła na odchodne i trzaskając drzwiami, wyszła z mieszkania. Oparłem się o ścianę i zamknąłem oczy, przełknąłem ślinę. Niech jedzie do tego Swojego Krzysia - pomyślałem. Mnie straciła i na pewno nie odzyska. Do moich oczu napłynęły łzy. Tyle lat razem.. pamiętam jak się poznawaliśmy. Była wtedy zauroczona Michałem, z którym jeździłem na mecze. Ale po paru spotkaniach ten przyjacielski układ przerodził się w coś więcej. Byliśmy tak zakochani w sobie, ciężko było mi jeździć na treningi, zostawiać ją samą. Najlepiej wtedy cały dzień byłbym z Nią przesiedział rozmawiając, właściwie o niczym. Słuchać muzyki, leżeć, gapić się w sufit, trzymać za rękę. Najcenniejsze były chwile spędzone razem. Uwielbiałem jak zjawiała się na meczu. Nie raz dostałem opieprz od trenera, bo myślami byłem gdzie indziej, a zawsze myślałem o niej. Szukałem jej wzrokiem na trybunach podczas przerw technicznych. Ona zawsze uśmiechała się promiennie. Nienagannie wyglądała w mojej koszulce klubowej, każdy kolor pasował. Później zaczął się Jej modeling. Pierwsze sesje, pokazy... zawsze Ją wspierałem. W miarę możliwości jeździłem z Nią choć to było bardzo trudne ze względu na treningi. Radziła sobie bardzo dobrze, z czego byłem zadowolony. Zacząłem planować oświadczyny. Różne pomysły przychodziły mi do głowy. I chyba po jakiś 3 lub 4 latach znajomości zrobiłem to. Rodzice byli szczęśliwi, Sylwia była zachwycona - przyszła bratowa. Uśmiechnąłem się do siebie. Później zaplanowaliśmy huczne wesele, wielka impreza. Pomyśleć, że teraz mogę tylko wspominać... Tylko tyle zostało z mojego małżeństwa. Poszedłem się umyć. Musiałem odpocząć, zrelaksować się. Poleżałem w wannie jednak myśli nie dawały mi spokoju. Wyszedłem więc z łazienki i poszedłem zrobić sobie kawę. Spojrzałem na nogę, była jeszcze trochę spuchnięta. Muszę pomyśleć o Bolonii, rehabilitacji. Ale najpierw, zamówić trzeba bilet. Postawiłem gorący kubek i usiadłem do stołu. Włączyłem laptopa i pierwsze co zobaczyłem, to zdjęcie uśmiechniętej Agnieszki ze mną. Zacisnąłem zęby i zmieniłem tą tapetę na jakąś zwykłą. Zrobiłem to co musiałem (zamówienie biletu) i odpaliłem program do tworzenia muzyki. Powstał mi świetny kawałek, którym podzieliłem się z chłopakami a później umieściłem go na portalach społecznościowych. Zamknąłem urządzenie i poszedłem do pokoju, położyłem się na łóżko i oddałem się w ramiona Morfeusza.
"Ja Agnieszka biorę Ciebie Łukasz za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci". Wypowiedziała te słowa a ja nasunąłem obrączkę na jej serdeczny palec, ksiądz szepnął, że mogę pocałować żonę. Uśmiechnąłem się i delikatnie pocałowałem. Wyszliśmy pomału z kościoła, a goście zaczęli sypać ryżem oraz groszami. Uśmiechnięci zbieraliśmy i w takich samych nastrojach wsiedliśmy do limuzyny jadąc na salę. [...] Pierwszy taniec? Wypadł genialnie! A później to już się samo potoczyło. "Gorzko, gorzko! - krzyczeli wszyscy. Objąłem żonę ramieniem i wpiłem jej się w usta. - Ze snu wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Widocznie nie słyszałem jak dzwonił wcześniej. Zerwałem się z łóżka i jak najszybciej się dało poszedłem otworzyć.
-Siema stary! - podał mi rękę a ja ją uścisnąłem.
-Cześć Winiar - powiedziałem na pół przytomny. Zrobiłem mu miejsce w drzwiach i pokazałem ręką, co miało oznaczać, aby wszedł.
-Jak się czujesz, chyba spałeś? - zapytał zdejmując kurtkę.-Tak przysnęło mi się. Dobrze, gorzej z sprawami sercowymi - oznajmiłem.
-Co? Nie rozumiem Ciebie? - wyprostował się.
-Wejdź to Ci wszystko powiem. - Winiarski zrobił to co mu powiedziałem. Skierował się do kuchni , gdzie usiadł. - Napijesz się czegoś? - spytałem.
-Kawę możesz zrobić - powiedział, a ja wykonałem tą czynność i już po chwili siedziałem na przeciwko przyjaciela. - No to mów, co się dzieje?
-Ja i Aga rozwodzimy się - powiedziałem prosto z mostu.
-Co??!!-wydarł się Michał i o mało nie zachłysnął się kawa.
-Uspokój się. Zdradziła mnie - powiedziałem twardo.
-Aga i zdrada? Nie wierzę... Masz jakieś dowody coś? - zadawał pytania.
-Znasz mnie i dobrze wiesz, ze nie rzucam slow na wiatr. I jeśli coś mowie to mam o czymś pojęcie.
Nie, to było całkiem inaczej, Winiar nie chcę o tym za bardzo mówić, jak to było. Rozwodzę się z nią i tyle, koniec naszego małżeństwa. Opowiadaj jak u Ciebie! Przecież za kilka miesięcy przyjdzie na świat twoje drugie dziecko.
-Rozumiem. Sorry stary. A u mnie... No co? Dagmara je za trzech więc się obawiam, że zmajstrowałem bliźniaki, hehe.
-Gadasz! Nie, no to świetnie! - zacząłem się śmiać.
-No nie wiem - zrobił smutną minę. - Jak tak będzie to zarobki rosyjskie nawet nie wystarczą.
-Drążysz temat transferu? Może powrót do Polski?
-Skra zawsze będzie w moim sercu przecież wiesz. Ale podpisałem na dwa długie i zimne lata kontrakt.... Na razie nie ma o tym mowy.
-Gdybyś chciał wrócić, to nawet się nie zastanawiaj. Bełchatów przyjmie Cię na pewno bardzo ciepło.
-A Ty wracasz do Polski? - zapytał mój przyjaciel.
-Ja nie mam takiego klubu, jak Ty. Ale może Trentino... Wiesz, teraz już mi jest obojętne gdzie będę grał. Nie mam domu w Polsce, który muszę opłacać. I tak na razie przerywam grę, muszę jechać do Bolonii na rehabilitację, a później zaczynają się Mistrzostwa. Ty powołanie zapewne dostaniesz, gorzej ze mną. Ale teraz dla mnie liczy się tylko i wyłącznie, aby noga była zdrowa.
-Pewnie. Ja muszę lecieć, bo torbę zostawiłem w domu, a korki są nieziemskie. Trzymaj się stary i dzwoń - dopił kawę, wstał i poszedł ubrać kurtkę oraz buty. - A ty kiedy lecisz do tych Włoch? - zapytał.
-Dziś szukam mieszkania w Bolonii. A wylot mam w czwartek. W piątek znów badania i przez weekend się ogarnę w lokum.
-To o której masz lot? Ja Cię zawiozę na lotnisko.
-Nie rób sobie kłopotu, taksówki tutaj jeżdżą - zaśmiałem się.
-Nie gadaj głupot. No, o której? - dopytywał.
-O 17 mam wylot.
-To o 13 będę, bo ciężko z drogą.
-Dzięki. Nie wiem jak Ci dziękować.
-No coś Ty. To do zobaczenia.
-Pozdrów Dagę i Oliego.
-Pozdrowię. Trzymaj się i do czwartku.
-Dzięki za odwiedziny. Cześć - pożegnałem się z przyjacielem i zamknąłem drzwi. Podpierając się kulą poszedłem do salonu, gdzie włączyłem tv. Jak zwykle nic nie było. Znalazłem jakiś program i zacząłem go oglądać, ponieważ pomyślałem, że nic innego nie znajdę. Nie wiem po jakim czasie, po raz kolejny odpłynąłem w Krainę Morfeusza.
Witamy po dluzej przerwie spowodowanej nieobecnoscia lasicy.
Kolejny rozdział, powstajacy podczas ogladania Magazynu Siatkarskiego.
Jutro siatkarskie swieto w Lodzi. Wybiera sie ktoś?
CZYTAM=KOMENTUJĘ :)
Pozdrawiamy Was serdecznie.
Wasza Jullaa i Łasica.
"Zmajstrowałem bliźniaki" Hahaha leżę i nie wstaje :D Mam nadzieje ze jak Łukasz wyjedzie to pozna kogoś i mu się ułoży ;) pozdrawiam i zapraszam juz jutro na prolog do mnie ;)
OdpowiedzUsuńRozwód... Podejrzewam, że Łukaszowi będzie teraz z tym wszystkim bardzo ciężko, ale mam nadzieję, że znajdzie kogoś, kto pomoże mu przez to przejść... ;]
OdpowiedzUsuńWiniar zmajstrował bliźniaki? Fajnie by było ;)
Czekam na Bolonię i rehabilitację :]
Buziaki ;*
Dodaję do obserwowanych i zaraz nadrabiam rozdziały, choc dużo ich nie ma jak na razie, ale piszcie dalej :) Zapraszam do mnie : http://zamarzeniamigoni.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Łukasz wyjdzie na prostą i będzie szczęśliwy ;)
Czekam na kolejny i zapraszam
pomimowszystkokocham.blogspot.com