środa, 26 lutego 2014

Rozdział 7

Zwlekłem się z łóżka i poszedłem do kuchni. Wstawiłem wodę na herbatę, a potem ogarnąłem się, ubrałem. Zjadłem śniadanie, włączyłem laptop i zadzwoniłem do Mamy. Pominąłem w rozmowie kwestie Agnieszki.
Nie musi o tym wiedzieć, poza tym i tak nic z tego nie będzie. Mama ciągle wypytywała o zdrowie, a ja mówiłem, że jest coraz lepiej. Wcale nie kłamałem. Ciężka praca, wysiłek, który się opłaca.
Do tego pozytywne nastawienie, wsparcie Kibiców na prawdę dodają mi skrzydeł. Dziś będę miał badania, usg żył, by sprawdzić czy dobrze mi zespolili a później krioterapię miejscową.
Gdy rozmawiałem z Mamą zobaczyłem wiadomość od Winiara. Odpisałem, że za 5 minut zadzwonię i pogadamy. Pogadałem jeszcze chwilę, przeprosiłem mówiąc, że muszę iść na rehabilitację, kazałem pozdrowić rodzinkę a potem zadzwoniłem do Rosji.
Michał również pytał o zdrowie i o to, jak sobie radzę. To pytanie chyba zadawał każdy na początku rozmowy ze mną. W końcu zobaczyłem Małego Olisia, który pochwalił mi się swoimi świetnymi ocenami oraz wzorowym zachowaniem w nowej szkole.
-No brawo Zuchu! Wujek jest z Ciebie dumny!- powiedziałem i pomachałem do monitora.
-Będzie jeszcze lepiej, zobaczysz! Tata już umie dobrze język, to mnie poduczy. - uśmiechnął się po czym odszedł od urządzenia.
-A jak Tobie się powodzi Łukasz? - zagaiła Dagmara. 
-Dobrze, nie narzekam.
-Jest coś o czym chcesz mi powiedzieć? - drążyła. 
-Mam mętlik w głowie.... Wczoraj spotkałem się z Agnieszką. Poprosiła mnie o weekend sam na sam, by wytłumaczyć sobie wszystko i spróbować naprawić związek. 
-To ja nie wiem stary, dlaczego Ty masz mętlik. Mówiłam Ci, że wszystko się ułoży! Nie zastanawiaj się tylko walcz. Przecież kochacie się. Gołym okiem widać.
-Michał, a Ty co o tym myślisz? - spytałem kumpla.
-Myślę, że zawsze warto spróbować. Później możesz żałować, że nie zrobiłeś wszystkiego, żeby uratować tą miłość. 
-Ale chyba to nie wszystko co chciałeś powiedzieć, no nie?- uśmiechnęłam się Daga. 
-Ty to mnie znasz na wylot. Spotkałem tu moją koleżankę z czasów szkoły.
-Ha! Wiedziałam, że coś jest na rzeczy. Inaczej nie zastanawiałbyś się głupio czy jechać z Agą. - poruszała charakterystycznie brwiami Winiarska.
-To nic takiego. Wiecie dobrze, co przeżyłem, gdy dowiedziałem się o zdradzie Agnieszki. Przecież jest dla mnie całym życiem, a Kamila to tylko koleżanka z liceum. Wpadła do mnie na wspominanie czasów szkolnych, ale ja dałem plamę. Cały czas myślałem o propozycji Agi, a przez to Jej nie słuchałem. Chyba się obraziła, bo wyszła z mieszkania. nie dając mi wytłumaczyć.
-To żeś odwalił baranie! - skomentował Winiarski. 
-Michał! - szturchnęła go Daga. 
-Nie mówimy już o moich problemach. Lepiej pochwalcie się, jak tam dziecko się rozwija? Widzę, że brzuszek już duży - lekko się uśmiechnąłem.
-Dobrze. Dziecko się prawidłowo rozwija - powiedziała żona przyjmującego. - Oliś ciągle wypytuje kiedy będzie już na świecie jego brat lub siostra.
-To Wy jeszcze nie wiecie? Coś mi się wierzyć nie chce - powiedziałem z przekonaniem.
Dagmara w momencie kiedy to powiedziałem spojrzała na Michała. 
-Wiemy... - zaczęła nieśmiało
-A wiec..? - zacząłem ciągnąć za język gestykulując rękoma.
-No Ziomek chłopaczysko będzie! - krzyknął uradowany Michał
-No to gratulacje! Wiecie już jakie imię?
-Jeszcze nic nie myśleliśmy. Bardziej obawiam się o szpital, bo tutaj...
 -No tak wiem. Ale zawsze możecie jakiś polski personel zamówić.
-Nad tym też będziemy musieli pomyśleć. Zobaczysz jak będziesz czekał na przyjście swojego dziecka! - powiedział przyjaciel.
Westchnąłem tylko i sztucznie się uśmiechnąłem. Szczerze mówiąc nie widziałem siebie w dalekiej przyszłości w roli ojca.
Zapadła cisza. Spojrzałem tylko na zegarek i postanowiłem, że zakończę już rozmowę.
-Słuchajcie, lecę muszę jeszcze skoczyć do sklepu, a później sprawy zdrowotne - oznajmiłem.
-Jasne. Przepraszam za Miśka. - powiedziała bezdźwięcznie Dagmara, a ja tylko skinąłem. Pomachałem im na pożegnanie i nacisnąłem czerwoną słuchawkę w komunikatorze.
Podrapałem się po głowie i podszedłem do okna. Nie zadręczaj się już Łukasz... - mówił mi rozum. Poszedłem wziąć szybki prysznic. Szybko też się ubrałem i zabierając portfel oraz telefon wyszedłem z mieszkania. Zrobiłem zakupy, bo w mojej lodówce były już pustki.
Niestety Kamili dzisiaj nie było w sklepie. Nie mogłem Jej nawet przeprosić.
Zrobię to, kiedy tylko wrócę z weekendu. Myślę, że nie będzie zła.
Znając Ją to już pewnie zapomniała o wczorajszym wieczorze. Zawsze była wyluzowana i niepamiętliwa.
Ale to chyba dobrze, bo naprawdę zachowałem się jak skończony idiota.
Trzeba przeprosić i wynagrodzić, ale to później. Teraz ważne jest bym się nie spóźnił na salę rehabilitacyjną. Ważne jest by szanować każdego człowieka i jego czas, w końcu on poświęca go mnie. Swoją drogą ja nienawidzę, gdy ktoś się spóźnia.
Zamówiłem taksówkę i jak na złość jechała samym centrum Bolonii. Żeby go drzwi ścisnęły w najgrubszym miejscu - pomyślałem. Wkurzyłem się. Zapłaciłem za przejazd, ale w środku drogi wyszedłem z auta i szedłem chodnikiem o kulach. Nawet nieźle mi to szło.
Spóźniłem się 5 minut, a gdybym dalej siedział w tym samochodzie to nie dość, żebym się w nim usmażył to jeszcze pewnie tkwiłbym w tym samym miejscu
Przeprosiłem za spóźnienie i szybko poszedłem się przebrać, ponieważ dziś były zajęcia na basenie, które bardzo lubiłem.
To chyba też dzięki rehabilitantowi, który nie dość, że mnie wspierał to jeszcze bardzo dobrze prowadził te zajęcia.
No i pokazywał, przypominał jak było wcześniej dzięki czemu widziałem postępy
A były już naprawdę duże.
Po 19 wyszedłem z wody i poczułem jak bardzo jestem zmęczony i głodny.
Ale niestety nie było mi dane od razu wracać do mieszkania, bo było zaplanowane usg żył. Gdy byłem w gabinecie niemiłosiernie zaczęło mi burczeć w brzuchu. Lekarz uśmiechnął się szeroko i powiedział, że zaraz mnie stąd wypuści i w końcu coś zjem. Uśmiechnąłem się do pielęgniarki, która chichotała przy oknie i cały czas mi się przyglądała. Jakby nigdy człowieka głodnego nie widziała.

Niczym na skrzydłach wróciłem do domu, dzięki taksiarzowi byłem w niecałe 8 minut, bo znał skrót. Gdy wszedłem do mieszkania włożyłem zapiekankę do mikrofali i podgrzałem. Zjadłem ją w mig i poszedłem się umyć. Poczytałem do snu książkę. Miałem się już kłaść, ale zadzwoniła Agnieszka. Zaczęła dzikie podchody, gdy jej przerwałem mówiąc: Aga zgadzam się. Jutro o 9.20 na lotnisku. Nie zapomnij kremu do opalania i bikini. Dobranoc. 
Szybko, zwięźle i na temat. Mógłbym nawet coś głupiego powiedzieć, bo byłem już tak zmęczony, że nie miałem z nikim ochoty rozmawiać. Sam się zdziwiłem, przecież wyraziłem zgodę na weekend z kobietą, która mnie tak zraniła. Jednak jak to się mówi: Raz kozie śmierć, czy kto nie próbuje ten nie ma.
Chwilę po tym telefonie odłożyłem książkę na półkę i przekręciłem się na drugi bok. Tym razem nie miałem problemu z zaśnięciem. Zdałem sobie też z tego sprawę, że jutro muszę rano wstać, więc szybko zawitałem w Bramy do Krainy Morfeusza...


Witamy!! :)
Tak długa przerwa. Bardzo Was przepraszamy, ale ciągle coś nam wypadało i nie mogłyśmy się zgrać, aby napisać cokolwiek.
Rozdział 7 wędruje w Wasze ręce. :)) No, najdłuższy to on nie jest :D.

Pamiętajcie, każdy komentarz motywuje.
Zapraszam również na blog Łasicy ( klikklik ) Oraz na mój :) ( klik )
Pozdrawiamy i do następnego!
Jullaa, łasica.

niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 6

Ubrałem szybko buty i spojrzałem na zegarek. Nie może się nic opóźnić, zmienić, przeciągnąć, bo wtedy Kamila będzie musiała na mnie czekać. A tego nie chcę.  Doszedłem w miarę szybko jak na transport z kulą. Myślałem ciągle, byłem tak zamroczony, że mało co nie wpadłem rowerzyście pod kółka. Agnieszka szuka przebaczenia? O nie, nie. Nie złamię się. Ona jest przeszłością, nie mam już z nią nic wspólnego... Rozglądałem się w około, a jej nigdzie nie było.-Jestem. - powiedziała do mnie, a ja obróciłem się do niej twarzą, bo zaszła mnie od tyłu. - Usiądźmy. Włączam stoper i odliczam 10 minut, po czym znikam.
-Mów, nie mam czasu. Zresztą nie chcę z tobą rozmawiać, nie mamy już o czym - burknąłem. Usiedliśmy i tak jak powiedziała ustawiła odliczanie.
-Łukasz, wiem. Wyszło jak wyszło, uwierz że nie chciałam niczego złego - zaczęła.
-Proszę Cię. Jeśli tylko po to mnie tu ściągnęłaś... - zacząłem wstawać, ale złapała mnie za rękę i kiwnęła na stoper. Westchnąłem i musiałem słuchać dalej. 
-Łukasz, naprawdę chcesz tego rozwodu? Tyle lat z sobą byliśmy, chcesz to zniszczyć przez takiego głupka?
-Teraz Ci się na sentymenty wzięło??  Proszę Cie weź przestań. Już podjąłem decyzję. Szkoda, że wcześniej nie widziałaś w niego tego głupka.
-Kocham Cię nadal... Nie niszcz tego.
-To ty to zniszczyłaś! - uniosłem się. 
-Łukasz, przemyśl to jeszcze raz. Proszę. Spróbuję to naprawić. Tylko daj mi szansę, daj nam szansę.
Cisza. Nie odezwałem się słowem. Nagle ona kontynuowała: 
- Jedną, jedyną szansę. Uwierz, wykorzystam ją w 100%. 
Nie wiedziałem co myśleć. Przecież zdradziła mnie i tak naprawdę to wszystko było już zakończone. I co mam teraz przebaczyć? Złamać się? Żygadło myśl...Westchnąłem. Agnieszka dalej walczyła, czułem presję czasu. 
-Wyjedźmy stąd. Odpocznijmy. 
-Ja mam rehabilitacje. 
-W weekendy masz wolne. Proszę. Jeden weekend. Tylko Ty i ja. 
Kompletny mętlik w głowie. Co powiedzieć? Jak się zachować?
-Jeden weekend. Rozumiesz? - spojrzałem na nią i uniosłem brwi.
-Dziękuję. - pocałowała mnie nieśmiele w policzek niczym nastolatka. Jak na pierwszym spotkaniu, gdy nie wiedzieliśmy jak się wobec siebie zachować.
Spojrzałem na stoper. Nasza rozmowa dobiegała końca, która została zaalarmowana dźwiękiem roznoszącym się wokół nas.    
-Przepraszam Cię, ale muszę iść. W piątek do Ciebie zadzwonię i wtedy się umówimy
-Cześć Łukasz, trzymaj się i czekam - rzuciła na pożegnanie. Nie dałem jej się zbliżyć tylko ruszyłem szybko w stronę mieszkania. Gdy przyszedłem do domu wziąłem kilka głębokich oddechów, włączyłem radio w kuchni, nalałem sobie lampkę wina i nalałem wody do garnka, w którym zaraz będzie się gotował makaron.
Łukasz, nie myśl już o tym... zajmij się kolacją - wmawiałem sobie.
Kroiłem pomidory, paprykę, i inne składniki potrzebne do pysznego sosu, którym poleję makaron. Wstawiłem też wino do lodówki, by było lekko schłodzone, tak jak uczyłem się. Co chwila spoglądałem tylko na zegarek. Raz nawet zwątpiłem czy on dobrze chodzi, więc pomógł mi telefon. Jednak to tylko mój mózg płatał mi figle. Za dużo jak na dzisiejszy dzień, a on jeszcze się nie kończy. Spojrzałem na zegarek: 18.50! O cholera! - mruknąłem.
Pobiegłem jak tylko mogłem do pokoju, gdzie miałem przygotowaną już czarną koszulę i niebieskie dżinsy. Pobiegłem czym prędzej do łazienki, odkręciłem wodę w kabinie prysznicowej. już miałem wchodzić, gdy przypomniał mi się makaron na gazie. -KURWA ZIOMEK, NIE MYŚLISZ! Puknąłem się otwartą dłonią w czoło i poszedłem wyłączyć ten cholerny makaron.
Ziomek, ona zaraz tu będzie - mruczałem pod nosem.
Biegusiem (oczywiście najszybciej jak to jest możliwe mając but ortopedyczny) znalazłem się w łazience, by się odświeżyć. Nałożyłem szybko żel na włosy, rozpyliłem perfumy i już byłem gotowy.
Wpadłem do kuchni i zaczęłam nakrywać do stołu. Zagiąłem serwetkę przy drugim nakryciu, zapaliłem świeczkę, wymieniłem widelec przy Jej nakryciu. Wtem rozległ się dzwonek do drzwi.
Już jest.
Zaczerpnąłem powietrza i poprawiłem włosy, po czym skierowałem się do drzwi.
Przekręciłem klucz i otworzyłem je.
-Hej, jednak dobrze wykalkulowałam gdzie znajduje się twoje mieszkanie. 
-Cześć. Zapraszam. - uśmiechnąłem się zachęcająco. Kobieta weszła nieśmiało do mieszkania i rozejrzała się.
-Ładnie tu masz - przyznała.
-Nie moja zasługa, ale dziękuje. 
-Rozumiem, żona. 
-Nie, źle mnie zrozumiałaś. Wynająłem to mieszkanie będąc w Rosji. Całkiem w ciemno.
-A żonka? - zapytała nagle, a ja nie wiedziałem co powiedzieć.
-Agnieszka... 
-Nie żyje? Przepraszam...
-Tak, to znaczy nie... To zależy dla kogo i to skomplikowane, napijesz się czegoś?-zacząłem nerwowo pocierać kark, czułem że bardzo mi się gorąco robić.
-Nic się nie stało. To teraz trudny dla mnie temat. Może kiedyś Ci opowiem.
-Nie powinnam pytać. Przepraszam Łukasz.

-Naprawdę nic się nie stało - spojrzałem jej w oczy. - Głodna?
Usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść. 
-Smakuje Ci? - Zadałem pytanie.
-Bardzo dobre. Choć oklepane. - powiedziała nieco się rumieniąc.
-Oklepane, ale nawiązujące do okoliczności. 
-Czyli jakbyśmy byli w Polsce zagościłby schabowy?- spytała po czym wybuchnęliśmy śmiechem.   
-Być może - wyszczerzyłem się. Uniosłem kieliszek. - Za spotkanie po latach. 
-Za spotkanie- stuknęły kieliszki i patrząc sobie w oczy upiliśmy łyk czerwonej cierpkiej cieczy.Tak a propos, to wyglądała przepięknie. Makijaż, piękna sukienka, uczesane włosy.
Po zjedzeniu posiłku i opróżnieniu pierwszej butelki przenieśliśmy się do salonu. Zaczęliśmy wspominać czasy szkoły. Śmiechu co nie miara. Tyle lat się nie widzieliśmy. A tu, trafiłem na nią i to w takim miejscu.
To w sumie Kamila pożyczyła mi Jej brata sprzęt, wtedy duże kolumny i wzmacniacz, który spaliłem... Ale to Właśnie kami i Olek słyszeli moje pierwsze biciki, rymy, zapodania na sali. To Kama ratowała mnie przed jedynką z Polaka, bo czasem zapominałem oddać recenzję lub wypracowanie. Muzyka całkiem mnie pochłonęła. A potem Sylwia zabrała mnie na halę... Wtedy to siatkówka zaczęła grać pierwsze skrzypce.
Zamyśliłem się. Z siatkówką, moją drogą moimi początkami wiąże się nierozerwalnie Agnieszka. Dlaczego Ona mi to robi? Dlaczego nie chce wyjść z mojej głowy? Co ona chce osiągnąć? Czy na prawdę zerwała z tamtym? Czy dalej Jej na mnie zależy?
-Widzę, ze nie będzie pożytku z mojego siedzenia- z rozmyślań wyrwało mnie ostatnie zdanie Kamili, po którym wstała. Chciałem Ją zatrzymać lecz nadaremnie. Byłem zażenowany swoim zachowaniem. Jak mogłem tak Ją potraktować, odpłynąć myślami, nie słuchać swojego gościa?
Położyłem się spać, bo ten dzień był zbyt 'intensywny;, zbyt długi i wyczerpujący.

Ile śmiechu przy tym rozdziale było, to nawet sobie sprawy nie zdajecie.
Do tego ważne inne tematy, tak zwane 'z życia wzięte' :)
Bardzo dziękujemy za wsparcie! Każde ciepłe słowo. Tudzież podpowiedź i domysły, bo one często natchnienie niosą.
Natt - łasica bardzo dziękuje za każde zapytanie, kiedy tutaj coś wyskrobiemy. :)
Zapraszamy do czytania naszych blogów.
Pozdrawiamy serdecznie
Jullaa i Łasica