niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 5

Obudziłem się w nowym miejscu. Po raz kolejny rozejrzałem się w około. Nie mogłem się napatrzeć na ten nabytek. Było tutaj cudownie. Małe mieszkanie, ale przestronne. Uśmiechnąłem się sam do siebie i wstałem z łóżka.  Przeciągnąłem się i podszedłem do okna. Bolonię oświetlało piękne słońce, które odbijało się od dachów. Poszedłem do kuchni zaparzyłem kawę po czym wyszedłem na balkon. Zaczerpnąłem świeżego powietrza, po czym usiadłem na krzesełku, które tam stało. Delektowałem się czarną cieczą i widokami. Nie znałem Bolonii. Wziąłem laptop i posługując się google maps przeglądałem teren. Było to bardzo ładne miasto. Dużo miejsc do zwiedzania, dobre połączenie do szpitala. Nie było na co narzekać. Moje przemyślenia przerwał telefon od lekarza przypominający o stawieniu się w szpitalu na 14. Tak szczerze, to nie chce mi się chodzić na tą rehabilitację. Będzie dużo pracy, ale jednym plusem jest to, że szybko wrócę do zdrowia. Jednakże jest kolejny minus to, że jestem tu całkiem sam. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał już 11. Na samą myśl ile czasu mi zostało mój brzuch się odezwał. Nie miałem nic do jedzenia, więc musiałem wybrać się do jakiegoś sklepu. Dobrze, że wcześniej wymieniłem złotówki na euro.
Wychyliłem się mocniej za barierkę i dojrzałem sklep w moim bloku na dole.  Poszedłem jeszcze do łazienki, przeczesać włosy, bo były w nieładzie. Drapnąłem portfel i wyszedłem z mieszkania. Swoją drogą i moje włosy wypadałoby podciąć. Powoli zszedłem po schodach, aż w końcu dotarłem do sklepu.
Do wózka zapakowałem pieczywo, makaron, sos i inne najpotrzebniejsze rzeczy. Po kilku minutach chodzenia, stwierdziłem, że mam już wszystko czego potrzebuję. Udałem się do kasy, którą obsługiwała młoda dziewczyna. Widziałem, że bacznie mi się przyglądała.  Kiedy nadeszła moja kolej uprzejmie powiedziała: Dzień Dobry. Polka? W takim miejscu?- pomyślałem.
Odpowiedziałem  Dzień dobry i uśmiechnąłem się pod nosem.
Próbowałem unikać jej spojrzenia, może mnie rozpoznała? Może wie, że jestem siatkarzem?
Nie będę pytał - pomyślałem. Skasowała wszystkie produkty, a ja zapłaciłem.
-No nie wierze, że mnie nie poznajesz. - powiedziała do mnie.
-Nie poznaję, oświeci mnie pani? - uniosłem brew do góry.
-Kamila. Kamila Wójcik.
-Kamila.... Jezu nie poznałem Cię, przepraszam.
-No właśnie widzę. Co tam u Ciebie?
-Jak widzisz nabawiłem się kontuzji - wskazałem na nogę.
-Dalej Ci ta siatkówka w głowie...a tak fajnie miksowałeś i wyglądałeś za konsolą.    
-Dawne czasy... - na samo wspomnienie uśmiechnąłem się.
-Oj dawne, dawne. Masz może czas, któregoś dnia? Moglibyśmy powspominać - zapytała.
-Możemy nawet dziś, jeśli masz oczywiście czas.
-Pracę kończę o 13. Gdzie mieszkasz?
-Nad Twoją głową. 
-Nad moją głową? - zdziwiła się.
-No może nad zapleczem bardziej.-zaśmiałem się.
-Dobrze wiedzieć - uśmiechnęła się.
-Daleko mieć nie będziesz. Przepraszam Cie, ale muszę już iść.  
-Jasne, wpadnę dziś - powiedziała, a ja oddaliłem się. 
-19?
-Ok, o 19 będę. 
-Czekam.
Wróciłem do domu, gdzie od razu zabrałem się za przyrządzanie posiłku. W brzuchu aż mi burczało.Zjadłem go w oka mgnieniu i już musiałem wychodzić do szpitala. Dobrze, że wcześniej zorientowałem się, gdzie znajduję się szpital, bo inaczej chyba bym nie trafił. Udałem się pod salę, którą podał mi lekarz, z którym dziś rozmawiałem. Zapukałem do drzwi i czekałem jak ktoś się odezwie.
-Proszę. - usłyszałem. Nacisnąłem na klamkę i pewnym krokiem wszedłem do środka.
-Witam pana Łukasza - powiedział po włosku lekarz.
-Dzień dobry. 
-To teraz zrobimy usg nogi, później prześwietlenie. Plus morfologia. Myślę, że dziś jeszcze dojdzie do spotkania z rehabilitantem. Zależy nam na czasie i zdrowiu pana. 
-Już dzisiaj? - zdziwiłem się.
-Tak, jak powiedziałem, zależy nam na czasie i zdrowiu. Panu chyba też prawda?
-Rozumiem - pokiwałem głową.
-Już wołam zatem panią Irene, która zabierze Pana na badania.
Przyjechała pielęgniarka z wózkiem. Odmówiłem, ponieważ potrafię dojść o własnych siłach. Uparli się jednak, żeby nie obciążać nogi musiałem siąść. Dziwnie się czułem, ale już nic się nie odzywałem. Dojechaliśmy do sali. Irene poprosiła mnie, abym położył się na łóżku, a lekarz już do mnie idzie. Wykonałem polecenie i zacząłem czekać.  Na sam jego widok zraziłem się trochę. Przedstawił się jako lekarz. Spojrzałem na niego pytająco jednak nic się nie odezwałem. Wykonał wszystkie badania, próbował nawet zagadać do mnie o siatkówce. Mało mówiłem, nie znałem go nawet. Poza tym nie miałem nawet na to ochoty. Porozmawiałem z moim lekarzem, a ten powiedział, że mam poczekać na wyniki badań. Miały być dopiero jutro. Wszystko zaczęło się opóźniać. Dopiero po wynikach powiedzą, czy będzie można rozpocząć rehabilitację. Wyszedłem ze szpitala. Udałem się do pobliskiego kościoła w celu zwiedzania a także pomodlenia się. Usiadłem w trzeciej ławce od końca i uklęknąłem.Cisza, spokój. Czas na przemyślenie. Zdecydowanie tego było mi trzeba. Dlaczego moje życie zaczęło się tak walić? Nie powiem, gdyby była Agnieszka, gdyby nie było jej zdrady wszystko wyglądałoby lepiej. A tak?
Natłok myśli po spojrzeniu na obraz Maryi ustąpił. Poczułem, ze moje skołatane serce zaczyna rytmicznie bić. Siedziałem jakiś kwadrans, po czym wróciłem do domu. Postanowiłem podszykować coś do jedzenia na wizytę Kamili. Żałowałem, że nie wziąłem numeru od Kamili. Ale przecież miała być punktualnie o 19. Postawiłem na spagetti. Klasyczne danie, które bardzo lubiłem. A poza tym jesteśmy we Włoszech.
Moje krzątanie po kuchni przerwał telefon.
-Halo?-odebrałem nie patrząc na wyświetlacz.
-Odebrałeś - wyszeptała
-A, to Ty. Czego chcesz? Po co dzwonisz?
-Jadę do Ciebie.
-Nie masz po co.
-Łukasz, mam musimy sobie wyjaśnić...
-Nic nie musimy, Nas już nie ma.
-Ja..
-Co do cholery Ty?! Czy ty nie rozumiesz? Nie masz po co jechać. Nie chce Cię widzieć!
-Łukasz, daj mi 15 minut. Wejdę, wytłumaczę i już mnie nie ma.
-Nie wejdziesz do mnie do mieszkania. Nie ma mowy. Widzimy się na placu. I rozmawiamy 10 minut i ani sekundy dłużej.
-Dobrze, dziękuję. - powiedziała. 
Ubrałem się i wyszedłem z mieszkania. Szedłem zdenerwowany i zły na siebie, że się zgodziłem. Czego ona ode mnie chce? Mało obchodziły mnie jej wyjaśnienia.
   
I mamy piąteczkę!Podoba się?
Czego chce Agnieszka? Czy dojdzie do spotkania Łukasza i Kamili?
Swoje pomysły zamieszczajcie w komentarzach :)
Dziś pojawiły się rozdziały u nas:)

http://zakochaniwsiatkowce.blogspot.com
http://zastapzloscmiloscia.blogspot.com
pozdrawiamy

wtorek, 14 stycznia 2014

Rozdział 4

O godzinie 8 niechętnie zwlokłem się z cieplutkiego łóżka. Zjadłem śniadanie, umyłem się i wyjąłem walizkę z szafy. Nic mi się nie chciało. Nie liczę, że noga przeszkadzała mi prawie we wszystkim. Ale na szczęście chodzę w bucie ortopedycznym, a nie w gipsie do połowy łydki. Dostałem sms od Agnieszki, że już szczęśliwie doleciała do Francji... Jaka ona jest bezczelna. A także od Winiara, że już wstał, zjedzą śniadanie i do mnie całą Familią jadą. Ucieszyła mnie ta wiadomość od kumpla, ostatni raz przed dłuższym czasem zobaczę Dagę, jeszcze z malutkim brzuszkiem, a jak wrócę to maluch albo będzie na świecie, albo będzie przed samym porodem ciążył matce. Też bym chciał zostać ojcem. Ale wyszło, jak wyszło. Może już nigdy nie będę miał potomstwa, wystarczy mi patrzeć na dzieci moich przyjaciół? Jestem świetnym synem, rozgrywającym, przyjacielem, a także chrzestnym... Czy ojcem też byłbym takim? Raczej szybko się nie dowiem.  Ale mężem? Byłem... Dobrym? Najlepszym, tak przynajmniej zapewniała mnie moja blond ukochana. Westchnąłem głęboko i zacząłem wrzucać koszulki, spodnie do walizki. Wszystko było tak ładnie złożone. Nim się obejrzałem było już wystarczająco późno, bowiem zaraz Winiarscy podjadą pod blok. Poszedłem jak mogłem najszybciej do łazienki, spakowałem kosmetyczkę, a także laptop, ładowarki.
Ogarnąłem jeszcze mieszkanie i zacząłem szukać butów które gdzieś się zapodziały. :)
Gdy wystawiłem walizkę i plecak pod drzwi zadzwonił dzwonek. Otworzyłem na oścież mieszkanie, do którego wpadł Oliwerek, a za nim zasapani Michał z Dagmarą. Kolega wziął moje bagaże, natomiast ja powitałem się ze Smykiem i jego mamą.
-Dagmara wyglądasz kwitnąco. Taki stan Ci służy. Nie mówię, że bez dziecka w brzuchu jesteś brzydka.-poruszyłem brwiami i zaczęliśmy się śmiać.
-Wujku a wiesz, ze będę miał braciszka? A tata się boi, że będzie ich więcej. I co ja wtedy zrobię?-spytał mały po czym złapał się za głowę i wybałuszył błękitne oczy. A my zaczęliśmy się śmiać. Zamknąłem mieszkanie i ruszyliśmy do auta.
-Ja nie wiem Winiar dlaczego Ty straszysz Oliego- zacząłem się śmiać do przyjaciela.
-Ja nie straszę... Jak do tego będą tak niegrzeczne to wszystkich w piwnic zamknę! -spojrzał znacząco na synka, a ten zaczął piszczeć i wymachiwać rączkami, po czym uśmiechnął się cwaniacko.
-Tatuś ja Ci obiecuję, że będzie jeszcze gorszy. -Na te słowa wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
Oli był takim wspaniałym dzieckiem. Jak teraz sobie pomyślę, że będę mnóstwo kilometrów od niego i jego rodziny to jest mi smutno. Sam chciałbym mieć takiego wspaniałego i mądrego szkraba, o którego mógłbym teraz walczyć w sądzie... Na którym jak na nikim zależałoby mi. A tak? Pustka...kompletna.Nie do wypełnienia. Zostałem sam. Sam ze wszystkim. Agnieszki już nie ma i nie będzie. Okropna kontuzja, życie zaczęło mi się walić... Jednak muszę być silny. Nie poddawać się. Wszystko jeszcze przede mną.
 -Stary, coś nie tak? Widzę, że czymś się martwisz. - zza myślenia wyrwał mnie głos przyjaciela.
-Nie. Tak się zamyśliłem. Skup się na drodze Winiar, nie chcę mieć więcej kończyn do rehabilitacji. - próbowałem jakoś z tej sytuacji wybrnąć. Michał podgłosił radio i wszyscy zaczęli śpiewać. Od razu humor się poprawił.
-Oli, Ty się szykuj do "Mam talent" - zaśmiałem się do chłopca.
-Do X fajtersów pójdę wujku. 
Kolejny raz wybuchnęliśmy śmiechem.  
-Widzę, że Igła ma wielki autorytet w waszym domu.
-A jak! - zaśmiała się Daga. - Ty też masz.
-Oliś możesz się pochwalić swoim ostatnim wyczynem. -zwróciła się do chłopca.
-Co zrobiłeś?
-Wziął mój kieliszek wina, umoczył usta i powiedział, ze wykwintne to wino. I wyrecytował etykietkę.My z Miśkiem nie wiedzieliśmy co powiedzieć a Oli skwitował, że też chce być sommelierem, jak wujek Łukasz.
 
Zacząłem się śmiać.
-Jesteś wujku ze mnie dumny?-spytał blondynek.

-Dumny? No nie powiem, że dobrze zrobiłeś smakując, ale wiesz, że Cię kocham bardzo.
Mały tylko się lekko uśmiechnął i odwrócił głowę w drugą stronę. Czas zaczął mi się jakoś dłużyć.Na lotnisko było jeszcze kilka kilometrów. Co chwila ktoś coś powiedział, albo zanucił w rytm muzyki. Gdy dojechaliśmy Winiar wysadził mnie pod terminalem, a auto z rodziną odstawili na miejsce parkingowe wraz z moimi bagażami. Wyciągnąłem telefon z przedniej kieszeni i spojrzałem na wyświetlacz. Miałem jedno nieodebrane połączenie od mamy. Postanowiłem, że oddzwonię, gdy tylko się odprawię. Przyjaciel dostarczył mój bagaż, który zdałem do luku. Poszliśmy na kawę i ciastko. Nadszedł czas pożegnania.
-Obyś jak najszybciej do nas wrócił.-usłyszałem z ust Dagmary. 
-Żebyśmy spotkali się w Spale. - powiedział Michał. 
-Spotkamy, gwarantuję Ci to - puściłem oczko do Winiara.
-Wujku, żebyś zdążył przed przyjściem na świat braciszka i żeby noga Cię nie bolała. Będę tęsknił.-powiedział z łzami w oczkach Oliwer.
-Ja też. No chodź tu do mnie - powiedziałem do małego i mocno go do siebie przytuliłem.
-Tylko mi tu nie płacz - powiedziałem na ucho malutkiemu. -Będziemy się widzieć w kamerce komputerowej - mówiłem.
-Ale to nie to samo - popatrzył w moje oczy.
-Wiem, ale wrócę szybko do zdrowia. Będziemy grać w piłkę, chodzić do kina. Obiecuję - puściłem mu oczko.
-Zadzwoń jak dolecisz.
-Młody ma rację, daj znać jak już będziesz na miejscu. 
-Ok. Także tego, czas na mnie. Trzymajcie się - uścisnąłem dłoń Michała, a później przytuliłem Dagmarę.  
Oddaliłem się kawałek od nich i przed wejściem do strefy hali odlotów pomachałem ręką w ich stronę. Przeszedłem przez bramki i usiadłem w poczekalni. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem do mamy.
W rozmowie telefonicznej uspakajałem Mamę, że wszystko jest już dobrze, bo jadę na rehabilitację. Strasznie się niepokoiła. Ale na szczęście przemówiłem jej do rozsądku. Nikt jeszcze nie wiedział oprócz Winiarskich o rozstaniu z Agnieszką. Ale moje myślenie było mylne. Modelka zadzwoniła do mojej mamy, by poskarżyć się teściowej, że mamy kłopoty. Mało tego nic nie powiedziała o swojej zdradzie. Obiecałem mamie, że zadzwonię na Skype gdy tylko będę w mieszkaniu, po czym się rozłączyłem. Agnieszka po raz kolejny mnie zdenerwowała.Powiedziała, że mamy problemy, ale już o tym co zrobiła to nie. Chciała zrobić ze mnie winnego rozpadu naszego małżeństwa? Mam już jej dość. Może to dobrze, że w końcu będę wolny od niej. Wytrzymać tylko do rozwodu, tylko oby on poszedł dobrze i wszystko było po mojej myśli. Postanowiłem o tym nie myśleć, jednak mimo głośnej muzyki w słuchawkach nie dałem rady. Jak mogła? Co jeszcze szykuje? Będzie chciała coś wyłudzić? Nie to niemożliwe, intercyza podpisana... Chce nastawić przeciwko mnie rodziców? Tylko po co? Może Krzysiek ją wywalił? I teraz szuka gdzieś pocieszenia? Spłynie to po niej jak po maśle, tak jak to było po rozstaniu ze mną.  Pytania i domysły się mnożyły.  W końcu dolecieliśmy. Na nic moje starania, żeby nie zajmować się tą sprawą... Żadna książka, muzyka czy film nie pomogły. Odebrałem swój bagaż i zadzwoniłem po taksówkę. Czekałem chyba z 10 minut. Byłem już trochę zmęczony. Za niedługo zobaczę mieszkanie, które wynająłem przez Internet. Ciekaw jestem jak bardzo różni się od fotografii przedstawionych w ogłoszeniu. Mało ważne. Marzę tylko o poduszce i łóżku, dziś nic więcej mi nie trzeba. W końcu dojechaliśmy na miejsce.
W końcu dojechaliśmy na miejsce. Mieszkanie było cudne. Małe, ale urządzone przytulnie,. Widać, że kobieta w nim mieszkała. 
Odstawiłem torbę i rozejrzałem się jeszcze po kątach. Łóżko w sypialni było olbrzymie. "Chociaż się wyśpię."-pomyślałem. Kuchnia z białymi meblami.  Łazienka połączona z toaletą. Duży pokój ze stołem i krzesłami przy ścianie, a pod oknem biurko. Wszystko w jasnych, wesołych kolorach. Zdecydowanie tego mi było trzeba. Jak dla mnie jednego mieszkanie było cudne.
Już miałem iść wziąć prysznic po podróży i zaraz się położyć spać, ale zrobiłem coś co obiecałem. Wyjąłem laptopa z pokrowca i go włączyłem. Szybko połączyłem się z internetem, który również wziąłem ze sobą.
Połączyłem się z mamą, której wszystko dokładnie wytłumaczyłem. Nie obyło się bez łez. Nawet tata płakał.
Pocieszałem ich, ale to na nic.
-Synku nie płacz. Wszystko się ułoży.- wychlipała mama między kolejnym wybuchem płaczu.  
-Mamo nie płacz już, bo tylko mnie tym denerwujesz. Ona już dla mnie nie istnieje, teraz rozpocznę rehabilitację. 
-Najważniejsze, żeby zdrowie wróciło-powiedział twardo ojciec. -Łukasz odwiedzimy Cię jeszcze w tym miesiącu. 
-Mamo to nie jest konieczne. Muszę kończyć, bo jestem padnięty. Ucałujcie ode mnie Sylwię.
Zakończyłem połączenie. Zauważyłem, że dostępny jest też Michał. Bez zastanowienie wybrałem połączenie.
-No ja już jestem na miejscu.
-Zaczęliśmy się martwić.
- Mały zasnął nam po drodze.
-Śpioch mały - zaśmiałem się.
-A co tak długo zeszła Ci droga? Opóźnienie było?
-A weź. Agnieszka pożaliła się moim rodzicom, że małżeństwo się jej rozpada, ale o zdradzie głupia nawet nie pisnęła.  Musiałem im wszystko wyjaśnić.
-Żartujesz? to trzeba mieć tupet. 
-Ja zastanawiam się z kim ja do tej pory bylem  
-Łukasz, nie myśl już o niej - powiedziała Daga, która dołączyła do rozmowy. 
-Wiem. Wiecie co bardzo was przepraszam, ale jestem padnięty. Idę się umyć i spać. W końcu mam duże łóżko. -poruszałem śmiesznie brwiami. 
-Ciekawe co tam się działo. -wybuchnęliśmy śmiechem. 
-Jasne stary kładź się i dawaj znaki co z Tobą. -powiedział Michał. 
-Jutro się odezwę. Na razie - uśmiechnąłem się i rozłączyłem. Zamknąłem urządzenie i poszedłem do łazienki, gdzie tak jak mówiłem wziąłem gorący prysznic.Po skończeniu położyłem się, przyłożyłem twarz do poduszki i nawet nie wiem kiedy zasnąłem.


Bry! Oto jest ten wyczekiwany rozdział.
Przepraszamy, że tak długo musieliście czekać, ale łasica ma teraz sesje, a Jullaa małe problemy w szkole.
Obiecujemy poprawę.
Julka kazała Was przeprosić za to, że mniej niż łasica napisała w tym rozdziale.
TO JA WAS PRZEPRASZAM ZA TO-łasica. :)
Czekamy na komentarze i zapraszamy
http://zastapzloscmiloscia.blogspot.com
http://
zakochaniwsiatkowce.blogspot.com
pozdrawiamy
Jullaa i łasica

czwartek, 2 stycznia 2014

Rozdział 3

Agnieszka tylko mnie wyminęła, nawet na mnie nie spoglądając. Ja poszedłem do salonu i położyłem się na kanapie. 
Po parunastu minutach usłyszałem stukot kółek walizki po płytkach podłogowych oraz obcasy kobiety. 
-Zamówisz mi taksówkę? - spytała zachrypniętym głosem.
-Zamówię - powiedziałem niechętnie i wziąłem telefon. Jak prosiła zamówiłem taksówkę. Wstałem z kanapy i skierowałem się w Jej stronę. Spojrzała na mnie zimno. - Będzie za 5 minut pod klatką.
-Nie musisz mnie odprowadzać, trafię sama - rzuciła na odchodne i trzaskając drzwiami, wyszła z mieszkania. Oparłem się o ścianę i zamknąłem oczy, przełknąłem ślinę. Niech jedzie do tego Swojego Krzysia - pomyślałem. Mnie straciła i na pewno nie odzyska. Do moich oczu napłynęły łzy. Tyle lat razem.. pamiętam jak się poznawaliśmy. Była wtedy zauroczona Michałem, z którym jeździłem na mecze. Ale po paru spotkaniach ten przyjacielski układ przerodził się w coś więcej.  Byliśmy tak zakochani w sobie, ciężko było mi jeździć na treningi, zostawiać ją samą. Najlepiej wtedy cały dzień byłbym z Nią przesiedział rozmawiając, właściwie o niczym. Słuchać muzyki, leżeć, gapić się w sufit, trzymać za rękę. Najcenniejsze były chwile spędzone razem. Uwielbiałem jak zjawiała się na meczu. Nie raz dostałem opieprz od trenera, bo myślami byłem gdzie indziej, a zawsze myślałem o niej. Szukałem jej wzrokiem na trybunach podczas przerw technicznych. Ona zawsze uśmiechała się promiennie. Nienagannie wyglądała w mojej koszulce klubowej, każdy kolor pasował. Później zaczął się Jej modeling. Pierwsze sesje, pokazy... zawsze Ją wspierałem. W miarę możliwości jeździłem z Nią choć to było bardzo trudne ze względu na treningi.  Radziła sobie bardzo dobrze, z czego byłem zadowolony. Zacząłem planować oświadczyny. Różne pomysły przychodziły mi do głowy. I chyba po jakiś 3 lub 4 latach znajomości zrobiłem to. Rodzice byli szczęśliwi, Sylwia była zachwycona - przyszła bratowa. Uśmiechnąłem się do siebie. Później zaplanowaliśmy huczne wesele, wielka impreza. Pomyśleć, że teraz mogę tylko wspominać... Tylko tyle zostało z mojego małżeństwa. Poszedłem się umyć. Musiałem odpocząć, zrelaksować się. Poleżałem w wannie jednak myśli nie dawały mi spokoju. Wyszedłem więc z łazienki i poszedłem zrobić sobie kawę. Spojrzałem na nogę, była jeszcze trochę spuchnięta. Muszę pomyśleć o Bolonii, rehabilitacji. Ale najpierw, zamówić trzeba bilet. Postawiłem gorący kubek i usiadłem do stołu. Włączyłem laptopa i pierwsze co zobaczyłem, to zdjęcie uśmiechniętej Agnieszki ze mną. Zacisnąłem zęby i zmieniłem tą tapetę na jakąś zwykłą. Zrobiłem to co musiałem (zamówienie biletu) i odpaliłem program do tworzenia muzyki. Powstał mi świetny kawałek, którym podzieliłem się z chłopakami a później umieściłem go na portalach społecznościowych. Zamknąłem urządzenie i poszedłem do pokoju, położyłem się na łóżko i oddałem się w ramiona Morfeusza.
"Ja Agnieszka biorę Ciebie Łukasz za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci". Wypowiedziała te słowa a ja nasunąłem obrączkę na jej serdeczny palec, ksiądz szepnął, że mogę pocałować żonę. Uśmiechnąłem się i delikatnie pocałowałem. Wyszliśmy pomału z kościoła, a goście zaczęli sypać ryżem oraz groszami. Uśmiechnięci zbieraliśmy i w takich samych nastrojach wsiedliśmy do limuzyny jadąc na salę. [...] Pierwszy taniec? Wypadł genialnie! A później to już się samo potoczyło. "Gorzko, gorzko! - krzyczeli wszyscy. Objąłem żonę ramieniem i wpiłem jej się w usta.  - Ze snu wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Widocznie nie słyszałem jak dzwonił wcześniej. Zerwałem się z łóżka i jak najszybciej się dało poszedłem otworzyć.
-Siema stary! - podał mi rękę a ja ją uścisnąłem.
-Cześć Winiar - powiedziałem na pół przytomny. Zrobiłem mu miejsce w drzwiach i pokazałem ręką, co miało oznaczać, aby wszedł.
-Jak się czujesz, chyba spałeś? - zapytał zdejmując kurtkę.-Tak przysnęło mi się. Dobrze, gorzej z sprawami sercowymi - oznajmiłem.
-Co? Nie rozumiem Ciebie? - wyprostował się.
-Wejdź to Ci wszystko powiem. - Winiarski zrobił to co mu powiedziałem. Skierował się do kuchni , gdzie usiadł. - Napijesz się czegoś? - spytałem.
-Kawę możesz zrobić - powiedział, a ja wykonałem tą czynność i już po chwili siedziałem na przeciwko przyjaciela. - No to mów, co się dzieje?
-Ja i Aga rozwodzimy się - powiedziałem prosto z mostu.
-Co??!!-wydarł się Michał i o mało nie zachłysnął się kawa.
-Uspokój się. Zdradziła mnie - powiedziałem twardo.
-Aga i zdrada? Nie wierzę... Masz jakieś dowody coś? - zadawał pytania.
-Znasz mnie i dobrze wiesz, ze nie rzucam slow na wiatr. I jeśli coś mowie to mam o czymś pojęcie.
Nie, to było całkiem inaczej, Winiar nie chcę o tym za bardzo mówić, jak to było. Rozwodzę się z nią i tyle, koniec naszego małżeństwa. Opowiadaj jak u Ciebie! Przecież za kilka miesięcy przyjdzie na świat twoje drugie dziecko.
-Rozumiem. Sorry stary. A u mnie... No co? Dagmara je za trzech więc się obawiam, że zmajstrowałem bliźniaki, hehe.
-Gadasz! Nie, no to świetnie! - zacząłem się śmiać.
-No nie wiem - zrobił smutną minę. - Jak tak będzie to zarobki rosyjskie nawet nie wystarczą.
-Drążysz temat transferu? Może powrót do Polski?
-Skra zawsze będzie w moim sercu przecież wiesz. Ale podpisałem na dwa długie  i zimne lata kontrakt.... Na razie nie ma o tym mowy.
-Gdybyś chciał wrócić, to nawet się nie zastanawiaj. Bełchatów przyjmie Cię na pewno bardzo ciepło.
-A Ty wracasz do Polski? - zapytał mój przyjaciel.
-Ja nie mam takiego klubu, jak Ty. Ale może Trentino... Wiesz, teraz już mi jest obojętne gdzie będę grał. Nie mam domu w Polsce, który muszę opłacać. I tak na razie przerywam grę, muszę jechać do Bolonii na rehabilitację, a później zaczynają się Mistrzostwa. Ty powołanie zapewne dostaniesz, gorzej ze mną. Ale teraz dla mnie liczy się tylko i wyłącznie, aby noga była zdrowa.
-Pewnie. Ja muszę lecieć, bo torbę zostawiłem w domu, a korki są nieziemskie. Trzymaj się stary i dzwoń - dopił kawę, wstał i poszedł ubrać kurtkę oraz buty. - A ty kiedy lecisz do tych Włoch? - zapytał.
-Dziś szukam mieszkania w Bolonii. A wylot mam w czwartek. W piątek znów badania i przez weekend się ogarnę w lokum.
-To o której masz lot? Ja Cię zawiozę na lotnisko.
-Nie rób sobie kłopotu, taksówki tutaj jeżdżą - zaśmiałem się.
-Nie gadaj głupot. No, o której? - dopytywał.
-O 17 mam wylot.
-To o 13 będę, bo ciężko z drogą.
-Dzięki. Nie wiem jak Ci dziękować.
-No coś Ty. To do zobaczenia.
-Pozdrów Dagę i Oliego.
-Pozdrowię. Trzymaj się i do czwartku.
-Dzięki za odwiedziny. Cześć - pożegnałem się z przyjacielem i zamknąłem drzwi. Podpierając się kulą poszedłem do salonu, gdzie włączyłem tv. Jak zwykle nic nie było. Znalazłem jakiś program i zacząłem go oglądać, ponieważ pomyślałem, że nic innego nie znajdę. Nie wiem po jakim czasie, po raz kolejny odpłynąłem w Krainę Morfeusza.



Witamy po dluzej przerwie spowodowanej nieobecnoscia lasicy.
Kolejny rozdział,  powstajacy podczas ogladania Magazynu Siatkarskiego.
Jutro siatkarskie swieto w Lodzi. Wybiera sie ktoś? 
CZYTAM=KOMENTUJĘ :)
Pozdrawiamy Was serdecznie.
Wasza Jullaa i Łasica.