Wychyliłem się mocniej za barierkę i dojrzałem sklep w moim bloku na dole. Poszedłem jeszcze do łazienki, przeczesać włosy, bo były w nieładzie. Drapnąłem portfel i wyszedłem z mieszkania. Swoją drogą i moje włosy wypadałoby podciąć. Powoli zszedłem po schodach, aż w końcu dotarłem do sklepu.
Do wózka zapakowałem pieczywo, makaron, sos i inne najpotrzebniejsze rzeczy. Po kilku minutach chodzenia, stwierdziłem, że mam już wszystko czego potrzebuję. Udałem się do kasy, którą obsługiwała młoda dziewczyna. Widziałem, że bacznie mi się przyglądała. Kiedy nadeszła moja kolej uprzejmie powiedziała: Dzień Dobry. Polka? W takim miejscu?- pomyślałem.
Odpowiedziałem Dzień dobry i uśmiechnąłem się pod nosem.
Próbowałem unikać jej spojrzenia, może mnie rozpoznała? Może wie, że jestem siatkarzem?
Nie będę pytał - pomyślałem. Skasowała wszystkie produkty, a ja zapłaciłem.
-No nie wierze, że mnie nie poznajesz. - powiedziała do mnie.
-Nie poznaję, oświeci mnie pani? - uniosłem brew do góry.
-Kamila. Kamila Wójcik.
-Kamila.... Jezu nie poznałem Cię, przepraszam.
-No właśnie widzę. Co tam u Ciebie?
-Jak widzisz nabawiłem się kontuzji - wskazałem na nogę.
-Dalej Ci ta siatkówka w głowie...a tak fajnie miksowałeś i wyglądałeś za konsolą.
-Dawne czasy... - na samo wspomnienie uśmiechnąłem się.
-Oj dawne, dawne. Masz może czas, któregoś dnia? Moglibyśmy powspominać - zapytała.
-Możemy nawet dziś, jeśli masz oczywiście czas.
-Pracę kończę o 13. Gdzie mieszkasz?
-Nad Twoją głową.
-Nad moją głową? - zdziwiła się.
-No może nad zapleczem bardziej.-zaśmiałem się.
-Dobrze wiedzieć - uśmiechnęła się.
-Daleko mieć nie będziesz. Przepraszam Cie, ale muszę już iść.
-Jasne, wpadnę dziś - powiedziała, a ja oddaliłem się.
-Pracę kończę o 13. Gdzie mieszkasz?
-Nad Twoją głową.
-Nad moją głową? - zdziwiła się.
-No może nad zapleczem bardziej.-zaśmiałem się.
-Dobrze wiedzieć - uśmiechnęła się.
-Daleko mieć nie będziesz. Przepraszam Cie, ale muszę już iść.
-Jasne, wpadnę dziś - powiedziała, a ja oddaliłem się.
-Ok, o 19 będę.
-Czekam.
Wróciłem do domu, gdzie od razu zabrałem się za przyrządzanie posiłku. W brzuchu aż mi burczało.Zjadłem go w oka mgnieniu i już musiałem wychodzić do szpitala. Dobrze, że wcześniej zorientowałem się, gdzie znajduję się szpital, bo inaczej chyba bym nie trafił. Udałem się pod salę, którą podał mi lekarz, z którym dziś rozmawiałem. Zapukałem do drzwi i czekałem jak ktoś się odezwie.
-Witam pana Łukasza - powiedział po włosku lekarz.
-Dzień dobry.
-To teraz zrobimy usg nogi, później prześwietlenie. Plus morfologia. Myślę, że dziś jeszcze dojdzie do spotkania z rehabilitantem. Zależy nam na czasie i zdrowiu pana.
-Już dzisiaj? - zdziwiłem się.
-Tak, jak powiedziałem, zależy nam na czasie i zdrowiu. Panu chyba też prawda?
-Rozumiem - pokiwałem głową.
-Już wołam zatem panią Irene, która zabierze Pana na badania.
Przyjechała pielęgniarka z wózkiem. Odmówiłem, ponieważ potrafię dojść o własnych siłach. Uparli się jednak, żeby nie obciążać nogi musiałem siąść. Dziwnie się czułem, ale już nic się nie odzywałem. Dojechaliśmy do sali. Irene poprosiła mnie, abym położył się na łóżku, a lekarz już do mnie idzie. Wykonałem polecenie i zacząłem czekać. Na sam jego widok zraziłem się trochę. Przedstawił się jako lekarz. Spojrzałem na niego pytająco jednak nic się nie odezwałem. Wykonał wszystkie badania, próbował nawet zagadać do mnie o siatkówce. Mało mówiłem, nie znałem go nawet. Poza tym nie miałem nawet na to ochoty. Porozmawiałem z moim lekarzem, a ten powiedział, że mam poczekać na wyniki badań. Miały być dopiero jutro. Wszystko zaczęło się opóźniać. Dopiero po wynikach powiedzą, czy będzie można rozpocząć rehabilitację. Wyszedłem ze szpitala. Udałem się do pobliskiego kościoła w celu zwiedzania a także pomodlenia się. Usiadłem w trzeciej ławce od końca i uklęknąłem.Cisza, spokój. Czas na przemyślenie. Zdecydowanie tego było mi trzeba. Dlaczego moje życie zaczęło się tak walić? Nie powiem, gdyby była Agnieszka, gdyby nie było jej zdrady wszystko wyglądałoby lepiej. A tak?
Natłok myśli po spojrzeniu na obraz Maryi ustąpił. Poczułem, ze moje skołatane serce zaczyna rytmicznie bić. Siedziałem jakiś kwadrans, po czym wróciłem do domu. Postanowiłem podszykować coś do jedzenia na wizytę Kamili. Żałowałem, że nie wziąłem numeru od Kamili. Ale przecież miała być punktualnie o 19. Postawiłem na spagetti. Klasyczne danie, które bardzo lubiłem. A poza tym jesteśmy we Włoszech.
Moje krzątanie po kuchni przerwał telefon.
-Odebrałeś - wyszeptała
-A, to Ty. Czego chcesz? Po co dzwonisz?
-Jadę do Ciebie.
-Nie masz po co.
-Łukasz, mam musimy sobie wyjaśnić...
-Nic nie musimy, Nas już nie ma.
-Ja..
-Co do cholery Ty?! Czy ty nie rozumiesz? Nie masz po co jechać. Nie chce Cię widzieć!
-Łukasz, daj mi 15 minut. Wejdę, wytłumaczę i już mnie nie ma.
-Nie wejdziesz do mnie do mieszkania. Nie ma mowy. Widzimy się na placu. I rozmawiamy 10 minut i ani sekundy dłużej.
-Dobrze, dziękuję. - powiedziała.
Ubrałem się i wyszedłem z mieszkania. Szedłem zdenerwowany i zły na siebie, że się zgodziłem. Czego ona ode mnie chce? Mało obchodziły mnie jej wyjaśnienia.
I mamy piąteczkę!Podoba się?
Czego chce Agnieszka? Czy dojdzie do spotkania Łukasza i Kamili?
Swoje pomysły zamieszczajcie w komentarzach :)
Dziś pojawiły się rozdziały u nas:)
http://zakochaniwsiatkowce.
http://zastapzloscmiloscia.blogspot.com
pozdrawiamy